Rozdział 1
Był zimny,
czerwcowy poranek… dzień Dożynek… dzień w którym wszystko może się zmienić dla
wielu rodzin… w którym młodzi ludzie zostaną wysłani na pewną śmierć tylko po
to by utrzymać Brytanię w ryzach… to chyba najbardziej znienawidzony dzień na
świecie.
Poprzednie
„dożynkowe dni” były dla mnie całkiem znośne, a to dlatego ze żadne z mojego
rodzeństwa nie mogło zostać wybrane. Teraz
Amelie skończyła 12 lat i musi brać udział w tym „Wielkim, wielkim
dniu”. Nasi rodzice zmarli gdy miałam zaledwie 13 lat i na moje niewielkie
barki spadł obowiązek wykarmienia dwójki młodszego rodzeństwa. W tym okresie
dziękowałam Bogu że babcia zawczasu nauczyła mnie posługiwać się łukiem i
mieczem, dzięki czemu byłam dobrym łowcą. Helen Tanner była niesamowicie
niezależną kobietą i od kiedy pamiętam chciałam być taka jak ona. Oprócz
niesamowitego instynktu łowcy, posiadała opiekuńczość i potrafiła kochać jak
nikt inny na świecie. Zawsze zajmowała się mną i Amelie gdy rodzice pracowali
na nasze utrzymanie. Dziadka nigdy nie poznałam… Słyszałam nie raz że był
okropnie zdolnym wojownikiem , lecz pewnego dnia słuch o nim zaginął… bardzo
chciałabym go poznać ale wątpię by po tylu latach od jego zaginięcia było to
możliwe… Babcia nauczyła mnie wszystkiego, od łowów przez przygotowywanie
jedzenia po zajmowanie się dziećmi. Po każdej lekcji robiła mi test by
sprawdzić czy wszystko zapamiętałam. Ale o to nie musiała się martwić, gdyż do
dziś pamiętam każde słowo które wypłynęło z jej pełnych, różowych ust. Na łowy
chodziłyśmy do Puszczy, przed którą stało elektryczne ogrodzenie. Helen
nauczyła mnie jak obejść zabezpieczenia i bez problemu dostać się do lasu… nie
było to bardzo skomplikowane.
Puszcza
była jedynym miejscem, w którym od śmierci rodziców odczuwałam spokój. Szum
wiatru, zwierzęta pasące się na niedalekiej polanie… to było coś co do mnie
pasowało. Zieleń liści wprowadzała tu całkowitą harmonię i tylko tutaj nie
przejmowałam się tym co będzie jutro. Po powrocie do hałaśliwego, pełnego tłumu
miasta znowu bałam się o jutro i potrafiłam tylko kalkulować czy wystarczy nam
jedzenia na następny tydzień… znałam tylko taką rzeczywistość i nie wyobrażałam
sobie że gdzieś na świecie może być lepiej. Jednak może było takie miejsce, w
którym głód, brud i ogólna bieda nie dokuczały tak bardzo jak w Crosstown i
innych miastach podporządkowanych Londynowi i władzy królewskiej.
W ostatnich
latach swojego życia, babcia opowiedziała mi historię o dziewczynie żyjącej za
oceanem która rozpoczęła wielką rewolucję i doprowadziła do tego że w jej kraju
nastąpiła demokracja. Każdy miał w bród jedzenia i nie martwił się o jutro. Nie
było także Igrzysk… Wszystko stało się lepsze… Jednak nie wiem czy ta historia była prawdą czy
tylko głupią opowiastką, którą Helen chciała mnie wesprzeć na duchu po śmierci
mamy i taty… i nigdy miałam się tego już nie dowiedzieć…
Ale wróćmy
już do teraźniejszości… bo nie chce już myśleć o tej okropnej i cudownej
przeszłości…
W Dożynki
Amelie stała się bardzo nie spokojna. Chociaż dobrze wiedziałam iż ma tylko
jeden wpis także się o nią bałam. Nie poradziłaby sobie na arenie. Ma silny
charakter i jeśli chce potrafi przenosić góry, ale ma wątłe ciało i zachwianą
równowagę… Zawodowcy pokonaliby ją od razu…
- Alex, a
jeśli mnie wybiorą? – pyta zapłakana.
-Posłuchaj
mnie. Masz tylko jeden wpis… Są bardzo małe szanse że zostaniesz wybrana… Tylko
nie myśl że mówię tak aby cię pocieszyć i tak naprawdę w to nie wierzę. Jestem
równie roztrzęsiona jak ty ale wiem że tak szybko cię nie wybiorą… Więc proszę
bądź silna bo wiem że jesteś o wiele silniejsza ode mnie. – odpowiedziałam.
-Postaram
się…
Neo Croze,
był mężczyzną w wieku 30 lat. Jego wygląd był co najmniej cudaczny, choć nie
raz słyszałam że w żądzącym nami Londynie można spotkać osoby z jeszcze
bardziej barwną osobowością. Miał długą
twarz na której nie można było znaleźć żadnej niedoskonałości, wielkie zielone
oczy i ognistą czuprynę przypominającą ogień w kominku. Był raczej delikatnej
postury. Miał chude ciało i wątłe ręce ledwo trzymające mikrofon. Jednak mimo
tak delikatnej sylwetki mówił głośno i dobitnie.
- Witam
wszystkich na 80 Dożynkach!!! – powiedział z przesadnym entuzjazmem.
Potem
zaczął tą swoją coroczną gadaninę o tym dlaczego jest dziś tak jak jest. O tym
jak 80 lat temu ktoś mądry i odważny (przynajmniej dla mnie) zarządził w Anglii
rewolucję, która niestety została w porę powstrzymana gdyż mogłaby zniszczyć
ten dzisiejszy „cudowny” świat. Dla Neo i innych londyńczyków ten świat był
oczywiście cudowny gdyż mieli wszystkiego pod dostatkiem. Po tej przemowie
zaczęło się losowanie.
-A więc
dziewczynki zaczynają! – rozbrzmiał jego głos po całym mieście.
Powoli
wyłowił nazwisko jednej z Wybranych, otworzył kopertę i…
- Alexis Tanner!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz