Nie mogę powiedzieć, że spędziłam sporo czasu w Subway’u.
Oliver nie dał mi nawet dokończyć kawy tylko od razu zabrał mnie gdzieś, bo
uważał że jest tu „za dużo świadków”… Ta jasne, 2 nastolatki i jeden starszy
mężczyzna popijający herbatę. Valdez prowadził mnie przez parking do swojego
Land Rovera co oznaczało że muszę zostawić Skodę tutaj… nie podobało mi się to,
ale on był nieugięty i bałam się że jak nie zgodzę się z nim pojechać stracę szansę na zdobycie
ważnych informacji. Znowu musiałam zaryzykować…
Jechaliśmy około 20 min, aż dotarliśmy do małego baru o nazwie Przystań…
w Old Port District, poczułam że to miejsce będzie miało jakieś znaczenie w
jego opowieści. Bar nie zapowiadał się dobrze… Było to miejsce dla tych
starszych, upitych rumem marynarzy przypływających do Portland i Coldwater.
Drewniane ściany ozdobiono siatkami na
ryby i haczykami. W niektórych miejscach
widniały zdjęcia rybaków z swymi zdobyczami i marynarzy w zniszczonych ramkach.
Stoliki były brudne i zaniedbane podobnie jak cały lokal. Nie jestem jakoś
szczególnie wymagająca co do wystroju wnętrz, ale tu nie specjalnie mi się
podobało. Już chciałam usiąść przy jednym z mniej obskurnych stolików gdy
Oliver powiedział:
- Chcesz tutaj zostać? Na serio?? Myślałem że chcesz się
czegoś dowiedzieć??
- Do jasnej… Tak Kolumbie chcę się czegoś dowidzieć… Powiesz
mi to w końcu czy nie ?- odpowiedziałam.
-Wolałbym ci pokazać… Chodź za mną…
Odrzekł i udał się w głąb baru. Tam były drzwi, których
wcześniej tu nie widziałam, otworzył je i zszedł po stromych marmurowych
schodach na dół. Już na piątym stopniu usłyszałam muzykę… Imagine Dragons… Hmmm
może mi się tu jednak spodoba… Schody nie były długie ale to co zobaczyłam na
ich końcu naprawdę mi się spodobało… Oliver zaprowadził mnie do pięknej piwnicy
z której zrobiono mały klub dla góra 30 osób. Tutaj było 10 razy lepiej niż w
starym rybackim barze… Chociaż klub miał nowoczesne stalowe elementy to jego
ściany pozostały stare i zniszczone… jednak zniszczone w dobrym znaczeniu… DJ miał
podest i pełny sprzęt nagłaśniający więc It’s time, Monster, On top of the World
i inne piosenki Dragonsów słychać było wspaniale. W klubie przebywało z 15 osób
tańczących lub kołyszących się w rytm muzyki.
- O mój Boże!! Tu jest wspaniale!! Ale dlaczego takie miejsce
nie ma żadnego neonu, reklamy tylko zwykłe wejście na tyłach opuszczonego baru
dla rybaków?- zapytałam zafascynowana.
- Bo to miejsce tylko dla wtajemniczonych… Dlatego tutaj
dowiesz się wszystkiego… Jeśli nie chcesz żebym to ja ci powiedział…- odpowiedział
z zawodem i smutną minką.
-Jeżeli powiesz mi wszystko i prawdę to chcę.
Rozweselił się i poprowadził przez korytarz gdzie muzyka
coraz bardziej cichła. Gdy już w ogóle nic nie słyszałam oprócz naszych kroków
doszliśmy do następnych drzwi tym razem za nimi był przestronny pokój z małym
barem, kanapą i stolikiem. Na podłodze widniały czarne panele a ściany
przyozdobiono czarnymi naklejkami na farbie koloru kawy z mlekiem. Usiedliśmy
na szarej kanapie a ja próbowałam opanować drżenie ciała. Nie wiem czemu tak
się czułam ale jedno wiem na pewno… Oliver usiadł za blisko…
-Mam nadzieję że mi
uwierzysz bo ta sprawa dotyczy również ciebie… Dlatego cię dzisiaj zaczepiłem w
szkole. Może zacznę od początku, wiem że pewnie uznasz to za nieprawdopodobne
ale niektóre rzeczy w które nie chcemy wierzyć mają miejsce naprawdę. Otóż taką
„rzeczą” jest istnienie aniołów, archaniołów i nieba…- wydawał się dziwnie
zakłopotany. Może myślał że mu nie wierzę… ale wierzyłam. W moim 17-letnim
życiu zdarzyło się tak wiele rzeczy nieprawdopodobnych, że można by było
napisać o nich książkę. Nad istnieniem nieba nigdy się nie zastanawiałam, ale
skoro widziałam duchy w naszym starym mieszkaniu to czemu nie…
- Gdy anioł w jakiś
sposób zawini w niebie, na przykład łamiąc ustalone i między nami żelazne oraz
czepiające się wszystkiego reguły… Zostaje wydalony z nieba. Archaniołowie
odrywają mu skrzydła i zrzucają na ziemię, ale jedno pióro zawsze zostaje u
nich… To wyjaśnię ci za chwilę… Potem tego anioła, nazywa się Upadłym Aniołem…
Takim aniołem jestem ja…
- Okey… Chyba ci
archaniołowie nie są zbyt przyjemnie nastawieni. Ale jaki jest mój wpływ na tą
sprawę? Bo mówiłeś na początku że to co
chcesz mi powiedzieć dotyczy również mnie…
- Tak… Pewni Upadli
Aniołowie by zemścić się na niebu i archaniołach wiążą się z ludzmi z którymi
czaaasami mają dzieci… Ponieważ one są w połowie Aniołami mają wielką siłę i
także są nieśmiertelne… Ich nazywamy Nefilami. To właśnie nich dotyczy sprawa o
której ci mówiłem. Upadli Aniołowi nie czują nic fizycznie więc na okres
żydowskiego miesiąca cheszewan przejmują
ciało swojego nefilskiego wasala… przez ten czas mogą czuć i bardzo sobie
używają z tego powodu… Dlatego Nefilowie chcą się na nas zemścić. Szajka
królująca w rządzie nefilskim opracowała pewien plan dzięki któremu mogą się
nas pozbyć na zawsze. Jak ci mówiłem w niebie są przechowywane nasze pióra.
Gdyby któryś Nefil za pomocą archanioła dostał się do nieba i skradł pióra a
następnie spalił, zostalibyśmy zamknięci w piekle na wieczność. Do tego nie
chcemy dopuścić… Ale to tylko pierwsza sprawa… Gdyby Nefilom jednak się nie
udało to i tak rozpocznie się wojna między aniołami a Nefilami… Wojna która dla
obu stron może okazać się katastrofą… Twój wpływ na tą sprawę jest taki… Jesteś w
ogromnym niebezpieczeństwie. Niektórzy Aniołowie mogli już dowiedzieć się o
sprawie więc na pewno sądzą że jesteś w to zamieszana…
- Ale dlaczego?! Nigdy wcześniej nie słyszałam o tym nawet
nie wiedziałam że istnieje ktoś taki jak Nefilowie!!
- Wiem Alexia… wiem to dobrze bo wcześniej cię obserwowałem,
jednak jest inny powód… Twoja matka zginęła gdy miałaś 4 lata?
- Tak… a co to ma wspól…- nie dał mi dokończyć
- Ona wcale nie zginęła… Roxanne Milles stoi na czele Szajki
Nefilów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz