piątek, 31 stycznia 2014

Opowiadanie cz.7 :P

Od razu mówię że przepraszam za moją ostatnią nieobecność. Ale nie miałam głowy do tego wszystkiego, a zwłaszcza do bloga. Teraz wstawiam wam kolejną część przygód Alexii Milles ( fajnie to brzmi XD ) i mam nadzieję że wam się spodoba :).
 Rozdział 7
Obudziłam się gwałtownie, chociaż właściwie to zlana potem zerwałam z łóżka. Mój mózg był zszokowany i przerażony ale mimo to pracował na pełnych obrotach. Upadli aniołowie... szukają mnie... i wiedzą że jestem w Portland. Teraz wystarczą dni by mnie znaleźli. Jednak jednego byłam pewna... nie odnieśliby tym zamierzonego skutku. Moja matka nie porzuciłaby tak wielkiej idei zawładnięcia nad Upadłymi, dla mnie i taty. Już raz nas zostawiła i z pewnością zrobiłaby to ponownie. Nie miała żadnych skrupułów i była egoistką. Chociaż byłam wtedy mała pamiętam że rzadko widywałam matkę. Tata tłumaczył jej nieobecność pracą i innymi bzdurnymi sprawami, ale nawet gdy była z nami nie chciała być przy mnie. Patrzyła na mnie jak na coś czego ceny jeszcze nie zna... ale chciałaby się jej dowiedzieć. Może zawsze miała co do mnie jakieś plany. Na przykład wysłania mnie na ofiarę do Upadłych. Więc teraz miała taką szansę. Jedynym plusem tej sprawy było to, że nie znajdą taty. Nawet gdyby mną się już zajeli, to on wróci gdy będzie już prawdopodobnie po wszystkim i może uda mi się go uratować...mam nadzieję.
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę że jest godzina 3:00 w środę... to dzisiaj mam się spotkać z Margaret. Tylko co ja mam jej powiedzieć?? Że Oliver nie jest wcale taki zły i że Upadli Aniołowie chcą mnie zabić?? Ale czy mogłam w ogóle jej ufać? Na to ostatnie pytanie nie chciałam znać odpowiedzi. Mimo wczesnej pory nie mogłam zasnąć. Zbyt dużo myśli kłębiło się w mojej głowie. Zbyt dużo było problemów i niedomówień. Zbyt wiele uczuć, co do których nie byłam pewna czy je chcę. Wszystkiego zbyt dużo tylko za mało odpowiedzi i pomocy. Gdyby była osoba która mogłaby mi z tym pomóc. Na pewno nie chcę w to mieszać Tashy i Nat... Mają własne problemy a ja nie chcę ich narażać. I właśnie wtedy zdałam sobie sprawę że jest taka osoba, która mogłaby mi pomóc. Jednak nie chciałam się nikomu przyznawać, zwłaszcza sobie, co czułam gdy słyszałam jej imię... Oliver Valdez... On jedyny zamieszany w tą sprawę był po mojej stronie. Tylko ja bałam się przyjąć od niego tę pomoc. Bałam się uczuć które we mnie były. Bałam się pożądania i sympatii jaką zaczęłam go obdarzać. Po tym wieczorze już całkiem nie wiedziałam co do niego czuję. Niechęć i dezaptobatę?? Czy sympatię?? Tego wszystkiego było już za dużo. Koniec z tym całym rozmyślaniem. Następne cztery godziny minęły mi na gorliwej nauce i bezmyślnym oglądaniu filmów. Nie chciałam myśleć. Nie chciałam znów wpaść w sidła problemów i... miłości. Ale tego dnia było to niemożliwe.
O siódmej, po szybkim śniadaniu, wypadłam z domu i pojechałam pod Subway'a po moje auto i kawę. Adrenalina zaczynała opadać tak samo jak moje powieki. Dojechałam pod Bennettona i bez słowa weszłam do klasy, przelotnie witając się z Natalie i Natashą. Nie miałam dzisiaj ochoty na ich kłótnie o Sama Odaira. To było ponad moje siły. Usiadłam w ławce czekając na „wyczekaną” lekcję historii. Po wczorajszym wieczorze nie chciałam widzieć Olivera. Nie chciałam widzieć nic co niewyjaśnialne czy nadprzyrodzone. Po prostu nic. Jednak on musiał przyjść. Musiał usiąść obok mnie i patrzeć się na mnie z arogancją. Po prostu musiał. Bez tego jego dzień byłby nieudany.
- Hej, Alexia. Jak ci minął wieczór? W sensie później bo do pewnego momentu wiem.- powiedział szelmowsko.
- Hej. - odparłam niechętnie.- Nie działo się nic ciekawego, ale chyba nie powinno cię to obchodzić?
- Naprawdę? Ja uważam inaczej.- odpowiedział.
- Jak? O co ci w ogóle chodzi?- odpowiedziałam z niepokojem co zaraz usłyszę.
- Chcę po prostu wiedzieć co robi moja dziewczyna.- odrzekł ze stoickim spokojem.
„-Słucham?!” mówił mój mózg i moja mina. Chociaż w sumie to nie było takie złe, wreszcie mogłam go rozgryźć. Ale żeby od razu dziewczyna?! Nie wiedząc co powiedzieć odparłam krótkie „aha” i odwróciłam wzrok. Oliver nie miał czasu na kolejne wiadomości, bo zadźwięczał dzwonek a do klasy wszedł dziarskim krokiem Pan Smiths. Lekcja przeminęła mi w parę minut, bo przez cały czas siedziałam zamyślona tym wszystkim. Uciekłam do najbardziej niezbadanej krainy, mojego mózgu, od którego chciałam się odizolować. Szybko usłyszałam dzwonek na przerwę i wyleciałam na korytarz. Gdy pakowałam książki do szafki coś przykuło moją uwagę. A w sumie to ktoś. Natasha rozmawiająca z podekscytowaniem z jakimś przystojniakiem. Miał brązowe włosy, niebieskie oczy, lekką opaleniznę i piękny biały uśmiech. Jego sylwetka też nie była niczego sobie. Wysoki, dobrze zbudowany, muskularny, ale nie przypakowany. Na prawdę niczego sobie. Może nie był taki jak Oliver ale całkiem nieźle wyglądał. Okey ostatnie zdanie wyrzucamy. Nie mówię że Oliver mi się nie podoba ale nie chcę teraz myśleć o moim „chłopaku”. Po chwili koło mnie stanęła Tasha z wielkim uśmiechem na ustach w towarzystwie swojego „kolegi”. Chyba używam za dużo sarkazmu...
- Hej, Lexie! - zaczęła promiennie – chciałam ci przedstawić mojego znajomego to Finnick Eaton.
-Cześć Tasha. Cześć Finnick.- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Hejka... Lexie?? - powiedział Eaton.
- W sumie to Alexia ale możesz mi mówić Lexie.
- Finnick jest tutaj nowy i szuka kogoś, kto mógłby go oprowadzić. W sumie to szukał bo znalazłam się ja i chciałam się ciebie zapytać czy nie poszłabyś z nami?- mimo że powiedziała to miło, to jej mina mówiła: Proszę nie zgódź się! Proszę! Proszę! Proszę. Więc się nie zgodziłam. Na pewno chciała z nim pobyć trochę sama.
W porze lunchu znowu spotkałam Natashę, tym razem w towarzystwie Natalie. Wyglądały na troszkę złe.
- Słuchaj, czy to prawda że umawiasz się z Oliverem Valdezem? A jeśli tak to odbiło ci?!- powiedziała Tasha.
- Wygląda na to że tak i dlaczego?- odparłam.
-Dlaczego?! Dlatego że ten koleś jest niebezpieczny! Podobno kibluje już drugi rok. On cię sprowadzi na złą drogę!- odpowiedziała nerwowo Nat.
-On nie jest niebezpieczny i tak w ogóle to informacje tak szybko się rozchodzą? W końcu Valdez zaszczycił mnie wiadomością że jestem jego dziewczyną dopiero na historii.- odparłam znudzona tą rozmową. I tak nie wiedziały o nim połowy tego co ja. Na przykład że jest Upadłym aniołem.
-To on ci to powiedział? A na jakiej podstawie?- zapytała Nat.
-Na podstawie wczorajszego wieczoru.- palnęłam w zamyśleniu i od razu tego pożałowałam.
- A co się stało wczorajszego wieczoru? Całowałaś się z nim?!- powiedziały równocześnie.

Skinęłam głową. I w tym momencie zaczęłam tracić przytomność. Ostatnie co zdążyłam powiedzieć było: „Pomocy!”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz